Niewiarygodne, chyba po raz pierwszy w dziejach tego bloga udało mi się z czymś zdążyć. W środę trzynastego kwietnia w sklepach Marks & Spencer zadebiutuje minikolekcja stworzona wspólnie z Alexą Chung. Pomyślałam, że może będziecie mieli ochotę na zakupy, a to kolekcja przeoczona w polskich mediach. Nie są to ubrania wybitne, ani w jakości ani w projekcie, ale też nie mają cen rujnujących budżet, a zawsze miło wejść w wiosnę z kilkoma nowymi rzeczami. A kilka fajnych w tej kolekcji można znaleźć.
Trzymając się tego okropnego słowa, najfajniejsza jest oczywiście sama Alexa Chung. Najsłynniejsza it-girl naszych czasów ma już na koncie kolekcję dla Mulberry (torebki), AG Jeans (łatwo się domyślić, jeansy), Madewell (codzienna, wygodna moda) i Eyeko (kosmetyki). Ale to pierwsze jej wejście w świat high street, ubrań z niższej półki cenowej, produkowanych masowo, obliczonych na masową sprzedaż. Zatem debiut, gdy oczekiwania są niemałe.
Marks & Spencer to prawdziwa instytucja w Wielkiej Brytanii. Ale to kolos na osłabionych nogach. Gdy ich działy z jedzeniem biją kolejne rekordy popularności, działy odzieżowe świecą pustkami. Po kaszmirowe swetry chodzi się dziś do Uniqlo, po modę jak z wybiegu, ale za 1/10 ceny do Zary, a po ubrania za grosze do Primark. W Marks & Spencer wszystko zrobiło się albo niemodne, albo desperacko na czasie. A nie tego chce ich zdezorientowana klientka. Firma ubierająca kiedyś pokolenia, dziś nie ubiera nikogo, bo jest albo za dziwna, albo za nudna. Zbyt zachowawcza lub za frywolna. Bez pomysłu na złoty środek. A kiedyś był to najjaśniejszy punkt na modowej mapie Wielkiej Brytanii, duma narodowa. Od założenia w 1884 roku, M&S było jak zaufany przyjaciel, jak miejsce gdzie znajdziesz elegancką kreację na rodzinną uroczystość, marynarkę na ważną rozmowę zawodową, sukienkę na wakacje. Ale w nowych czasach klienci stali się poligamiczni, rozpuszczeni dobrodziejstwem konkurencji. Wielka dama brytyjskiej mody została na lodzie, nie licząc niezwykle udanej współpracy z modelką Rosie Huntington-Whiteley, która od kilku sezonów „projektuje” z sukcesem linię bielizny, niczego zresztą sobie. Zaproszenie do współpracy Alexy jest próbą powtórzenia tego wyniku na najbardziej kulejącym gruncie. Młoda, śliczna, uwielbiana przez media dziewczyna. Czy to pomoże szacownej, wyśmiewanej instytucji brytyjskiej mody?
To zdjęcie z imprezy, podczas której ujawniono kolekcję składającą się z 31 elementów – od butów po kostium kąpielowy. Zabrakło, ku mojemu zdziwieniu, jeansów, których Alexa jest królową . Później sama sobie wytłumaczyłam, że pewnie nie pozwala na to wspomniany kontrakt z AG Jeans. Zresztą, nie jeansy są tu do podziwiania, a koszula. Moim zdaniem najjaśniejsza gwiazda tej kolekcji. Model o nazwie Harry, bardzo na czasie, bo w ostatnich miesiącach projektanci chcą nas przekonać, że Mały domek na prerii to trend, a nie tylko serial. Na co jeszcze warto zwrócić uwagę? To subiektywna selekcja:
Sukienki Misty, Elsie i Eliza oraz marynarka Ada. Marynarka dla tych, którym bliskie są lata 80. Jest zresztą wierną kopią modelu właśnie z tamtych czasów. To nie zarzut, a pomysł całej kolekcji, zatytułowanej Archive by Alexa. Chung wybrała się na wycieczkę do Leeds i zatopiła się w archiwum szacownej marki. Wybrała kilkadziesiąt projektów i stworzyła ich współczesne interpretacje. Wspomniana sukienka Eliza (pierwsza z prawej) to wariacja na temat modelu z lat 50. Dziś, we współczesnej wersji, jest idealną miejską mini, podobnie jak Elsie. Misty (czerwona) to dla mnie sukienka dla wszystkich Jeanne Damas, będzie wyglądać wspaniale z espadrylami wiązanymi w kostce i szminką w odcieniu nieco ciemniejszej czerwieni. Elsie to sukienka, w której można szaleć na każdym festiwalu, lekka, dziewczęca, idealna na lato. Wspomniana Eliza to bardziej elegancka wersja, na niezobowiązujące randki czy wieczorne wyjścia, przez czarne wstawki można ją śmiało połączyć ze skórzanym obuwiem – od balerinek po zabudowane do kostki. Do każdej z sukienek pasuje największy przyjaciel kobiecej garderoby wiosną, czyli dżinsowa albo skórzana kurtka. I każda kosztuje około 50 funtów. Na co tu narzekać?
Narzekać zaraz będę, ale wcześniej jeszcze przykład, jak działa idea archive, która bardzo mi się podoba (ciekawe, jak wypadłby taki eksperyment w Modzie Polskiej?). Płaszcz Frances wyprodukowano w 1950 roku, obok jego współczesna wersja, w zmienionym kolorze. Tak samo potraktowano spodnie Ada z 1972 roku, by były bardziej na czasie uspokojono nieco ich kolor. Każda z rzeczy ma swoją historię, wiele z nich jest udokumentowanych na zdjęciach z epoki, to bardzo interesująca wycieczka w przeszłość kraju i jego mody.
Zauroczenie pomysłem to jedno. Kolekcja jako całość niestety nie zachwyca. Jest bardzo zachowawcza, bardzo podstawowa. Poza wspomnianym Harrym (koszula damska o męskim imieniu, typowe poczucie humoru Chung), brakuje w niej gwiazdorskiego elementu, jednej natychmiast rozpoznawalnej rzeczy. Od it-girl oczekuje się it-items, a tych tu zabrakło. Brakuje mi też jakości, chciałabym, by było w kolekcji kilka droższych rzeczy, ale z dobrej wełny czy jedwabiu. Buty – powiedzmy to sobie wprost – są obrazą dla zjawiska, jakim są kobiece stopy. A całość ma tyle wspólnego z projektowaniem co zalanie wrzątkiem zupy z proszku z gotowaniem. Brutalne? Może. Ale pomysł, który na papierze wyglądał naprawdę znakomicie, zatrzymał się gdzieś w pół drogi. I zamiast ciekawej kolekcji, mamy czarne podkoszulki i białe koszulki na ramiączkach, jakich w M&S i bez tej linii były setki. Przynajmniej na filmie wygląda to ładnie:
Rzeczywistość – dzień przed premierą kolekcji – wydaje się być równie bajkowa. Strona M&S zarejestrowała tysiące użytkowników oczekujących kolejnych informacji o samej kolekcji. Będzie dostępna w 66 sklepach w samej Wielkiej Brytanii (czy w Polsce, panie w największym M&S w Warszawie nie były w stanie udzielić odpowiedzi na to pytanie, M&S sprzedaje oczywiście online, ale nie wysyła do Polski, czas przypomnieć sobie o zagranicznych przyjaźniach). Chung wystąpiła w okładkowej sesji brytyjskiego „Glamour” promując tę kolekcję, jest to niewątpliwie duże przedsięwzięcie. I wysokiego ryzyka. Jeśli nie wypali, M&S może powiedzieć „próbowaliśmy”. Tylko – co dalej? Potencjał sprzedażowy Alexy jest ogromny, ale oczekiwania wobec firmy jeszcze większe. Czy przyciągnie młodego klienta? Czy powrócą starzy? Ciekawa sprawa, bo pierwsi mają dziesiątki takich ubrań w stu ulubionych sklepach. A drudzy – cóż, krótkie sukienki z kokardką to może nie jest najszczęśliwsza propozycja dla pań po 50. Sprawa wydaje się być zatem otwarta. Jest to też test dla Chung, jeśli kolekcja nie wypali, będzie to jej pierwsza porażka w świecie mody, a szykuje swoją pierwszą prawdziwie autorską linię. Test jej możliwości marketingowych może dużo zmienić. A te, podkreślę raz jeszcze, są naprawdę imponujące. Między innymi dzięki nim dostała tę robotę. Rok temu jednym wyjściem w zamszowej spódnicy M&S sprowokowała błyskawiczne jej zniknięcie ze sklepowych półek, listę oczekujących i bestseller, jakiego firma nie zanotowała od lat.
W moich szafach piętrzą się wspaniałe – i często kosztowne – efekty współpracy Topshopu, czy z gwiazdami (Kate Moss, oczywiście), czy ze znakomitymi projektantami (Christopher Kane, J.W.Anderson, Mary Katrantzou i wielu, wielu innych), ich pokazowe kolekcje dla Unique, czy rzeczy z lepszych materiałów i „made in Britain” w linii Boutique. A to tylko jeden Topshop. W Wielkiej Brytanii jest najlepsza moda masowa na świecie. I istnieje ryzyko, że śmieszne imiona i wzruszająca historia, to może być za mało. Ale zostawcie takim wariatkom jak ja martwienie się wynikami sprzedaży wielkiej firmy i losem ślicznej dziewczyny. Wam życzę po prostu udanych zakupów!
Liczyłam na więcej szaleństwa,ale sukienki ładne:)
…taka koszule jak z ‚Domku na prerii’ miałam na rozpoczęcie/zakończenie roku szkolnego. Mama wiązała mi jeszcze pod szyją aksamitkę… wyglądałam w niej jak kucharka ze szkolnej stołówki (gdzie podawali wątróbkę, której nie lubie) :-) to tyle o podróżach w czasie – ja nie wracam, ale czerwona sukienka + espadryle to fajny (przpraszam :-)) pomysł. Miłego dnia i dzięki za wpis :)
Ja mam na sobie taka dzis! Ale to moze dlatego, ze lubie wątróbkę… Pozdrawiam!
to mam nadzieję, że nie jest to wersja w bladym różu , bo z Pani pięknych włosów nie można przecież zrobić fryzury Lindy Hamilton z 1-szej części Terminatora :-)
Choć kolekcja jest mało szalona jak na Alexę to jako miłośniczka dziewczęcej mody wypatrzyłam coś dla siebie. Czerwona sukienka to moja faworytka. Przynajmniej ładnie prezentuje się na zdjęciu …
Oh nieszczęście. Przy okazji zakupów spożywczych (M&S Bruksela) natknęłam się na ten niewypał. Czerwona sukienka (Misty) już na manekinie prezentuję się kiepsko. Lśniący, sztuczny materiał zdaje się krzyczeć: taniość. Kwiecista Eliza to chyba produkt copy-paste z najprostszej linii H&M. Bardzo krótka, bardzo niepraktyczna, bardzo przeciętna. Trencz Frances podobno rozszedł się na pniu (klasyczny model, świetny zgniłozielony kolor, lokalne warunki pogodowe sprzyjają takiej garderobie).
Więcej rzeczy nie pamiętam, żal mi czasu straconego pomiędzy tymi nieszczęsnymi wieszakami.
Dzieki za raport. W PL kolekcji ani widu, ani słychu…
M&S to nie moja bajka, ale chyba też nie Alexy Chung, a jeżeli nie bardzo wiadomo, o co w tym wszystkim chodzi, to…
Co kupiłaś? Wpadłam dziś na chwilę do M&S a tam pustki, a jakość niedopuszczalna. Smutno
Kupiłam czerwona sukienke (ale nie wiem, czy przeżyje z ta jakością, zastanowię sie w domu), Harry’ego oczywiscie – znow, przymierze na spokojnie w domu, guziki są nie do zapięcia, jesli nie opanuje tego – oddam. Sukienke (pisze z telefonu, wiec nie podejrze modelu), ktora wskazałam jako faworytkę – te wzorzysta z rękawem 3/4. I najfajniejsza rzecz, ktora na zdjeciach nie miała uroku – kombinezon na ramiączkach. Ogolnie – w 90% jakosc nie do zaakceptowania. I jest opcja ze z moich czterech zakupów zostawię jedna rzecz. Byłam rano na Marszałkowskiej, był luz, wszystko wisiało, nie liczac białego Harry’ego – moze w ogole do PL nie dotarł, bo był sold out w UK i mniejszych rozmiarów płaszcza.