Bake Off – odcinek pierwszy.

Długo mnie tu nie było… Lato okazało się zwariowane, zaskakujące, niemożliwie pracowite. A do tego bardzo kreatywne. Gdy nie pisałam o modzie, tworzyłam modę, czy raczej – swoje stylizacje do programu Bake Off, którego zostałam prowadzącą (nikt nie był tym bardziej zaskoczony niż ja). Celebrując każdy dzień tej wielkiej telewizyjnej przygody, postanowiłam bawić się nią i sobą w niej, także z pomocą mody. Premierowe odcinki w każdy poniedziałek o 21:45. Później na blogu, co tydzień, historia każdej z kreacji. Zaczynamy od pierwszego odcinka, tak było!

Dziś, kiedy skończyliśmy już zdjęcia (a skończyliśmy wczoraj), mam całą tę wakacyjną przygodę odtwarzaną w głowie wreszcie na normalnych, nie przyspieszonych obrotach. Mam nadzieję, że wspomnień i pamięci wystarczy mi, by spisać moje modowe przygody, bo działo się! Nie od razu miałam wizualny pomysł na siebie w tym programie, poza typową kobiecą próżnością, mam wyglądać pięknie i – koniecznie – szczupło. Potem przyszła już typowa próżność Ani – rzeczy muszą być wyjątkowe, żadnych sieciówek i zero banalnych rozwiązań. Szybko okazało się, że jestem trudnym przypadkiem. Ta potrzeba odrębności, która dominuje w moim życiu, dała o sobie znać i tu – wiedziałam, że w temacie mojego wizerunku nie będzie kompromisów. I to miejsce, by podziękować produkcji za zrozumienie i pełną swobodę, z moim zaufaniem dla ich wiedzy i doświadczenia, bo kiedy słyszałam, że coś nie zagra w kamerze, zostawiałam to na wieszaku. Na szczęście nigdy tego nie usłyszałam :)

W każdym z wpisów pojawią się podziękowania dla Kasi Śródki, stylistki programu, mojego najlepszego partnera w tej zbrodni. Początek współpracy miałyśmy trudny, co potwierdziła mi pod koniec zdjęć. Zresztą, co będę Wam mówić. Tak wyglądała nasza pierwsza telefoniczna rozmowa:

K: Gdzie w Warszawie kupujesz ubrania?
A: Nigdzie. Nie ubieram się w Polsce.
K: A jakieś marki?
A: Ja głównie high fashion, ewentualnie polscy projektanci albo vintage.

Kasia później powiedziała swojemu zespołowi, „Co my z nią zrobimy, ona same ‚szanele’?”. I rzeczywiście, nie od razu nam szło. Z pierwszej przymiarki, którą zaproponowała, nie wybrałam nic. Przyszłam na nią z naręczem moich rzeczy. Głównie po to, by pokazać, że to nie są jakieś mity i przechwałki, naprawdę mam dużo pięknych ubrań, które jednak do niczego się nie nadają, są zbyt przejrzyste, kompletnie nie telewizyjne. Tymczasem te rzeczy, które przyniosłam, by pokazać, jak bardzo nie pasują, wzbudziły aplauz. Zaczęła rodzić się koncepcja. A co, jeśli będę w swoich ubraniach, które nieco podrasujemy?

Wciąż jednak pozostawał problem pierwszego odcinka, gdzie uparcie nie chciałam wykorzystać mojej garderoby. Potrzebowałam zacząć tę moją wielką telewizyjną przygodę od wysokiego „C”. Dość szybko stało się jasne, że najlepszym wyjściem będzie uszycie tej pierwszej kreacji według mojego pomysłu i projektu (tak samo będzie w finale, ale ten wpis dopiero za dwa miesiące).

Kasia przyjechała do mnie do domu przejrzeć moją garderobę, najbardziej nakręcając się na najmniej przeze mnie lubiane moje rzeczy (i, oczywiście, jak zwykle, miała rację). Wtedy też przedyskutowałyśmy tę moją wymarzoną suknię. Od razu wiedziałam, że będzie to jedwab, mój ukochany materiał, ten, który noszę najczęściej, nawet teraz, gdy piszę te słowa. Zaznaczyłam też, że nie kocham moich bioder i nóg, mimo tego, że od kilku miesięcy jest ich kilka kilo mniej, bo kamera ochoczo doda mi kilka kilo z powrotem. To musiała być sukienka, długa, z zaznaczoną talią i dołem w kształcie A. Reszta projektu okazała się zlepkiem tego, co siedziało mi w głowie, zakodowane jako piękne, wyraziste, inne. Na przykład jak ta suknia z teledysku:

Jestem pewna, że tytuł „Lemonade” i ta suknia Cavalli Beyonce są odpowiedzialne za wybór koloru jedwabiu. Kaśka cierpliwie poświęciła mi cały dzień, jeżdżąc ze mną od hurtowni do hurtowni, słuchając moich „za jasny, za ciemny, za kolorowy, za smutny, za krzykliwy, za tandetny, za słodki, nie mój, nie charakterny, nie elegancki…”. Święta kobieta, mówię Wam. W końcu, w sklepie na Nowym Świecie zobaczyłam ten kolor i wiedziałam od razu, bierzemy! Oczywiście to był dopiero początek przygody z suknią. Długa, jedwabna i żółta, tyle miałyśmy. Co dalej? Bo przecież musi być coś jeszcze.

Nie noszę za bardzo biżuterii, bo wierzę głównie w diamenty i Cartier. Ale sukienka, chociaż miała być skromna – sam kolor dużo robił – nie mogła być osierocona w tej stylizacji. Od początku wiedziałam, że ogramy dekolt, będzie odważny, a ja wystąpię bez stanika – pozostałam w tym konsekwentna przez cały program, a jedyną ozdobą będzie kontrastujący aksamit (subtelne nawiązanie do mojego radiowego Aksamitu, nawet nie wiecie ile różnych kontekstów jest przemycanych w tych stylizacjach!), który tak zachwycił mnie w sukniach Erdema, o których już na blogu pisałam. Ale to wciąż było mało, brakowało mi „wow!”. Pomyślałam o programie, o tym, gdzie będzie nagrywany, o tym sierpniowym, kwiecistym krajobrazie wokół mnie. Oczywiście, kwiaty!

Katarzyna spędziła więc ze mną kolejny dzień. Znów wysłuchując moich „A możemy pojechać gdzieś jeszcze?”, bo szukałam dwóch, trzech idealnych kwiatów. Złapała moje intencje w mig. One nie mogły być milutkie, ja nigdy w tym programie, w moich stylizacjach nie będę milutka i słodka, zawsze będzie coś, co złamie pozorny urok rzeczy. Tutaj był to kolor kwiatów. Jak w kolekcji Gucci, miały być jak uschnięte, martwe. I takie wreszcie znalazłyśmy. Trochę spalone słońcem, trochę brudne, trochę wypłowiałe. Były idealne.

Stylizacja była gotowa.

A potem było już tylko wesoło. Pierwszy odcinek = pierwsze dni zdjęciowe, kiedy wszystko jest nowe i nieznane. Pierwszy dzień, na który dojechałam prosto z Off Festivalu, opuszczając go o 4 rano, skończył się około 21.00. Byłam tak zmęczona, że traciłam kontrolę nad powieką, starannie oprawioną przez makijażystkę Anię Użyńską eleganckim rzędem sztucznych rzęs, moje oczy były tak padnięte, że powieka pod ich (żadnym przecież) ciężarem zaczęła opadać, bardzo nietelewizyjna sytuacja.

A i suknia sprawiała problemy. Po pierwsze, okazało się, że nie ma do czego dopiąć mikroportów, najlepiej w tym celu sprawdziły się moje majtki, w które je nawet nie tyle wetknięto, co włożono. Tego dnia w mojej bieliźnie było czterech różnych panów dźwiękowców, nie ma to jak rock’n’rollowo zacząć zdjęcia. A ja nie siedziałam przez kilkanaście godzin, bo okazało się, że ten akurat jedwab mnie się jak oszalały i powstaną natychmiast nieestetyczne zagięcia, czyli bardzo nietelewizyjna sytuacja #2.

To, że nie pomyślałam, jak bardzo do żółtego leci robactwo, to był już drobiazg.

Tak naprawdę, czułam się w niej fantastycznie, okazało się, że idealnie wkomponowała się w scenografię programu, której wcześniej nie widziałam, więc brawo intuicjo! Powiewała przy każdym ruchu, czułam się w niej jednocześnie elegancka i swobodna, skrępowana ograniczeniami i wolna jej niedorzecznością. Pozostaje jedną z moich najulubieńszych, jakie na Bake Off wybrałam.

Wszystkie kreacje z programu postanowiłam zamieszczać na zdjęciach z planu, żadnego pozowania, głupich selfie, nic z tych rzeczy. Prawda czasu, prawda sukienki, prawda ekranu.

Cdn!

Fot: Bake Off – Ale ciacho!

15 thoughts on “Bake Off – odcinek pierwszy.

  • 13/09/2016 at 21:28
    Permalink

    Dobrze się Panią słucha, dobrze ogląda i dobrze też czyta. Ten żółty zupełnie nie mój, ale jest tak energetyczny i wręcz smaczny. Aż żałuję, że wpisy o garderobie będą pojawiały się po programie. Czytając o nich przed zupełnie inaczej by się oglądało Bake off. Jestem mega zaintrygowana kieszeniami na sukni z odcinka drugiego. Serdeczności.

    Reply
    • 13/09/2016 at 21:29
      Permalink

      Drugi nadgonimy. Moze w czwartek juz bedzie wpis :)

      Reply
  • 14/09/2016 at 03:36
    Permalink

    No naprawde… Ale ciacho!! :-) *_*

    Reply
    • 14/09/2016 at 06:26
      Permalink

      Trudno to nazwać prototypem, nie ma z moja nic wspolnego… Chodziło tylko o kolor – żółty nie jest uwielbiany przez kobiety, a ten teledysk pokazał, jak sie pięknie filmuje.
      Tak, to sukienka z teledysku Bey, jest tez w zdjeciu reklamowym Cavalli na ten sezon. Pozdrawiam!

      Reply
  • 14/09/2016 at 16:07
    Permalink

    Boska suknia i cudny look – zdecydowanie wart tylu starań:)

    Reply
  • 16/09/2016 at 20:30
    Permalink

    Stylizacja wyraźnie inspirowana modą Alessandro Michela i śmiało mogłaby Pani, Pani Aniu znaleźć się w niej na wybiegu Gucci Fall Winter 2016/2017. Bardzo dobrze wyglądała i Pani i sukienka!

    Reply
  • 17/09/2016 at 20:31
    Permalink

    W porownaniu z pozostalymi prowadzacymi Pani doslownie olsniewa.
    Duzo sukcesow zycze w programie i nie tylko.

    Reply
  • 18/09/2016 at 12:30
    Permalink

    Kurcze-jestem facetem i czytam o sukienkach na planie programu kulinarnego – wow. Miło zobaczyć Panią w tv. Bardzo fajnie napisane, pozdrawiam i życzę sukcesów.

    Reply
  • 28/09/2016 at 07:43
    Permalink

    Pani Aniu, przyznam, że po przeczytaniu wpisu po prostu musiałam oglądnąć odcinek (a nie oglądam telewizji, nie mam nawet telewizora, no ale od czego jest Internet). Od samego początku uwielbiam Pani słuchać, od jakiegos czasu z przyjemnością Panią czytam, a teraz również oglądam. Moja córka (7 lat), która uwielbia wszelkie kulinaria, programem jest oczarowana, bo „jest taki jasny”, po kilku minutach oglądania z westchnieniem typowym dla wielkich odkryć krzyknęła: „To ta pani z radia!”, po kolejnych minutach: „Jaka ona jest ładna i ma taką ładną sukienkę!” Pozdrawiamy ciepło i życzymy wiele dobra :)

    Reply
  • 29/09/2016 at 11:03
    Permalink

    Kasia Sródka ? Ja znam Kaję … ;)

    Reply
  • 03/10/2016 at 06:54
    Permalink

    Nie pamiętam kiedy ostatnio tak mocno przykuła moja uwagę stylizacja w tv. Mistrzowskie połączenie koloru sukni i kwiatów. Zdradzi pani jakiej marki jest suknia? I czy kwiaty na pasku są naturalne?pozdrawiam

    Reply
    • 03/10/2016 at 10:30
      Permalink

      Wszystko jest w tekście. Sukienka mojego projektu. Kwiaty – sztuczne (inne nie przetrwałyby dwoch dni zdjęciowych). Pozdrawiam!

      Reply

Odpowiedz na „MingaAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *