Makijaż Burberry i ja.

Na blogu debiutuje dziś nowa kategoria, beauty. Myślałam o tym od pewnego czasu, to tak prężna i bliska modzie branża, że aż żal było spychać ją w niebyt tylko dlatego, że pisanie o szminkach wydawało mi się głupie. Kiedy tak naprawdę głupie jest myślenie schematami. Że skoro o kosmetykach to pewnie są to zbędne durnoty. Tymczasem ich wybór to też część kreacji – siebie, swojego wizerunku, sposób komunikacji. Nie mówiąc o tym, że wielka przyjemność. Czasy są ciężkie, życie potrafi dać w kość, postanowiłam nie przepraszać za coś, co daje mi chwilę wytchnienia, bo w świecie osiemdziesięciu odcieni czerwieni zapominam o rzeczywistości. I odpoczywam. I właściwie tym mają być teksty z tej kategorii. To może drobiazgi i rzeczy nieważne, ale z magiczną mocą poprawiania nastroju. I wciąż tańsze niż nowa para szpilek!

Dziś o moim ulubionym makijażu na sezon wiosna – lato 2016. Każda z liczących się firm kosmetycznych obok stałej oferty przygotowuje tak zwaną „sezonówkę” – limitowaną edycję kilku kosmetyków, z pomocą których można wykreować wizerunek z kampanii reklamowej lub – jeśli marka kosmetyczna jest częścią wielkiego domu mody – z pokazu na dany sezon. Na wiosnę najczęściej będą to pastele, latem wszystko będzie się kręcić wokół opalenizny, zimą będzie lśnić blaskiem sylwestrowych przyjęć… I tak ta karuzela kolorów i tendencji kręci się od lat, pozostawiając mnie dość obojętną, nie jestem fanką trendów, zawsze wybieram styl. A ten mam bardzo naturalny i nieskomplikowany – trudno mnie zauroczyć wymyślnym makijażem.

Dlatego od debiutu w 2010 roku pokochałam kosmetyki do makijażu marki Burberry. Kiedyś przywożone przeze mnie z Londynu, od kilku miesięcy są w Polsce w wybranych (niestety nielicznych) Sephorach. Filozofia marki jest bardzo mi bliska – liczy się twoje piękno, a nie piękno makijażu. To kosmetyki subtelne, prawie niewidoczne, bardzo „malarskie”, stapiające się ze skórą, stawiające na naturalny blask, nie dość kryjące, by zatuszować naturę, która nawet jeśli niedoskonała, wciąż jest piękniejsza niż „maska”. Kiedy marka ujawniła swój nowy makijaż na sezon wiosna – lato 2016, a było to jeszcze jesienią w Londynie, podczas pokazu Burberry, od razu wiedziałam – chcę być tą dziewczyną. Dziewczyną, która zadała sobie dość trudu, by pomalować usta. Na więcej nie miała czasu, woli kochać się, bawić, śmiać i żyć.

Słowa słowami, tak wygląda oficjalne zdjęcie promujące ten makijaż:

burberry beauty

W roli głównej szminka, odcień Oxblood. Poza tym, jak zawsze w Burberry, rozświetlona cera i mocne brwi – jedną z twarzy marki była w końcu Cara Delevingne. Oxblood kupiłam już kilka miesięcy temu, ale cała sezonowa kolekcja jest dostępna dopiero od kilku tygodni. Przyglądałam się jej zakłopotana – no dobrze, kupię te wszystkie zabawki, ale jak się nimi bawić? Postanowiłam skorzystać z pomocy. Umówiłam się na spotkanie z oficjalną wizażystką marki Burberry. Zrobiłam to spontanicznie i pierwszy raz w życiu. Chciałam poprosić, by nauczyła mnie tego konkretnego makijażu, zadać przy okazji kilka pytań. Jakie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że owszem, przy stanowisku jest oficjalna konsultantka marki, ale maluje… dziewczyna z Londynu, Clare. I to tak naprawdę opowieść i o tym makijażu, i o niej.

Clare pochodzi z Australii, ale kraj był dla niej za mały, zresztą, jak mówi – zobacz, nikt tam nie wrócił, ani Nick, ani Kylie, ani Natalie Imbruglia. Zaczęła od Nowego Jorku, gdzie zdobywała doświadczenie, aż praca ściągnęła ją do Londynu, gdzie musiała uczyć się wszystkiego od nowa, tak inne są makijażowe potrzeby Brytyjek. Co kraj to obyczaj, to jej trzecia wizyta w Polsce i mówi, że z każdą kolejną ze smutkiem dostrzega, że młode dziewczyny malują się coraz bardziej. Clare żałuje, uważa, że Polki są piękne i tracą swoje naturalne piękno. Dziś jest rozchwytywaną makijażystką, pracuje przy pokazach mody, jest częścią teamu Wendy Rowe, głównej makijażystki Burberry. Wendy to instytucja w tej branży, jej makijaże widzieliście na okładkach „Vogue”, na gwiazdach na czerwonym dywanie, to ona kreuje makijaż taki jak ten:

Ale wróćmy do Clare. Kiedy zajmowała się moją twarzą, rozmawiałyśmy o życiu zawodowym. Gdy zeszło na moje zajęcia, zapytała – a znasz może zespół Savages? Tak się składa, że uwielbiam ich nową płytę. A Clare z nimi pracuje, przyjaźnią się, jest ich wielką fanką. Makijaż z tego teledysku to jej robota. Clare spytała mnie o polski rynek muzyczny. Z dumą opowiedziałam jej o Brodce, której nowa płyta ukaże się nie tylko w Polsce, ale i na międzynarodowych rynkach. Zresztą dostała ode mnie w prezencie „Grandę”. Pracowała z gwiazdami tak różnymi jak Roisin Murphy, o której powiedziała „twarda sztuka” i Ozzy Osbourne, któremu towarzyszyła na trasie koncertowej, dbając o jego wizerunek. Jak mówi, dostała tę pracę bo kiedy znaleziono jej profil okazało się, że ma na nim pijackie, szalone zdjęcia. Współpracuje z współczesnymi it-girls, Joséphine de La Baume i Alexą Chung. Wszystko złożyło się w całość, chwilę przed spotkaniem z nią nagrywałam audycję, grając muzykę Savages, a pozuję do zdjęcia w bluzie z kolekcji Chung dla AG Jeans. Tak wyglądam w (spontanicznym ujęciu) makijażu Burberry Velvet and Lace:

image1

Wykonanie makijażu zajęło 45 minut, z których większość zabrała cera i usta. Usta to efekt trzech zmieszanych odcieni szminki (ale wspomniana Oxblood, gwiazda kolekcji, gra główną rolę) i konturówki. Twarz lśni połączonymi siłami rozświetlającej bazy, podkładu i pudru rozświetlającego, policzki to robota kredki do konturowania (subtelnego) i bronzera, na oczach mam tylko tusz do rzęs, żadnych cieni, żadnych kresek. Włosy – własność autorki, jak powiedziała Clare, „very Burberry”. A skoro już wróciliśmy do samej marki, to, co ujęło mnie w tym makijażu, to jego „anty-wiosenność”. Jest to mocno pod prąd logiki, tendencji, rynku. Marzec to czas premier soczystego różu, lekkiej pomarańczy, subtelnej czerwieni. Kolor wina, kolor bordo, to barwa jesieni, zimy. Ale nie w Burberry. To propozycja, która zdecydowanie wyróżnia się w tych wszystkich łąkach i ogrodach, które inspirowały kreatorów konkurencyjnych makijaży. To nie jest tania marka, ale segment beauty jest wyzwaniem dla kreatywności. Spokojnie można odtworzyć ten makijaż z pomocą tańszych odpowiedników. Sądząc po reakcjach w mieście – warto:)

I gdzie moje maniery. Poznajcie Clare:

image2

Na koniec coś ważnego – wpis nie jest sponsorowany. Po prostu miałam dziś taki miły dzień.

9 thoughts on “Makijaż Burberry i ja.

  • 04/03/2016 at 19:36
    Permalink

    Świetny początek działu beauty, rock’n’roll even here!

    Reply
  • 04/03/2016 at 20:03
    Permalink

    Pani Anno od pewnego czasu jestem w Pani zakochany. Pani gust muzyczny, sposób bycia i audycje w których tak pięknie różni sie Pani od Pana Wojtka. A teraz jeszcze to zdjęcie „w spontanicznym ujęciu”.

    Reply
  • 04/03/2016 at 20:05
    Permalink

    Czekam na więcej w dziale Beauty ;)A sam makijaż po prostu mnie zauroczył;)

    Reply
  • 04/03/2016 at 20:24
    Permalink

    „lekkie” oczy połączone z mocnymi ustami wyglądają super ale …tak gdzieś do 30. ;) Potem ciemne szminki lepiej odstawić.
    Przy czym w różnych sesjach fotograficznych, gdzie i tak stosowany jest retusz, nadal może to wyglądać dobrze :)

    Reply
  • 04/03/2016 at 22:17
    Permalink

    Długo korzystam z urody i mody Burberry. Niezawodna. Polecam.

    Reply
  • 05/03/2016 at 12:02
    Permalink

    hm… „Dziewczyną, która zadała sobie dość trudu, by pomalować usta. Na więcej nie miała czasu, woli kochać się, bawić, śmiać i żyć.”
    a dalej: „Wykonanie makijażu zajęło 45 minut”
    ?

    Reply
    • 05/03/2016 at 12:07
      Permalink

      Makijaz profesjonalny a codzienny to dwie rożne sprawy…

      Reply
  • 08/03/2016 at 00:52
    Permalink

    Bardzo fajny post, chętnie będę więcej takich czytać i oglądać! Może i kilka lat temu wydawałoby mi się, że omawianie takich spraw to próżność, ale czytanie Into The Gloss (pewnie znasz :) ) skutecznie mnie wyleczyło z takich poglądów, zaglądam tam codziennie i kocham oglądać te wszystkie kobiety ze świetlistą cerą i pięknymi brwiami. Ty wyglądasz tutaj (choć nie tylko tutaj!) naprawdę pięknie, makijaż idealny. W takim momencie trochę smuci mnie, że teraz dla większości osób ideałem urody są brwi namalowane od nowa pięcioma produktami, czarne doczepione rzęsy i ekstremalne konturowanie. Patrzę czasem na zdjęcia dziewczyn, z którymi chodziłam do liceum i wyglądają jak hybrydy Natalii Siwiec i Kim Kardashian – mają dwadzieścia kilka lat, a wyglądają na starsze o co najmniej 10 lat, chociaż bardziej 15… I nie, nie przesadzam. O co chodzi? Po co to wszystko? Trochę smutno patrzeć. Ale nie będę już dłużej marudzić, lepiej napiszę o czymś fajnym – osobiście uwielbiam oglądać makijaże Marianny Yurkiewicz i Isamayi Ffrench, genialne, polecam, chociaż bardziej do podziwiania niż odtwarzania. I jestem właśnie jedną z tych dziewczyn, które od malowania oczu wolą piękną szminkę, aktualnie Rebel z MAC-a, dla mnie idealna, więc też polecam. Aha, i ostatnio odkryłam chyba polską odpowiedź na Into the Gloss – http://elementzenski.pl/ . Odpowiedź w sensie tematyki, bo stylistyka jednak trochę inna i pod tym względem zdecydowanie wolę ITG. Ale i tak wpadam tam poczytać nowe rzeczy :)
    Jeszcze co do Twojego tekstu, to aż zapisałam sobie: „Czasy są ciężkie, życie potrafi dać w kość, postanowiłam nie przepraszać za coś, co daje mi chwilę wytchnienia” – cytat z tekstu o makijażu, a jak bardzo uniwersalny! Do zapamiętania! Pozdrawiam!

    Reply
  • 26/03/2016 at 11:44
    Permalink

    Pani Aniu, pięknie Pani wygląda i pięknie się Pani słucha. Pozdrawiam.

    Reply

Odpowiedz na „OlaAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *