Uwaga, sesja – wyzwanie estetyczne. Nie przy jedzeniu! W październiku 2010 roku, gdy ukazała się w paryskim Vogue, wzbudziła mieszane uczucia. Dobra, nazwijmy to po imieniu, spotkała się z falą obrzydzenia. Ale to jeden z wielu dowodów na poczucie humoru – często dyskusyjne, tak – ówczesnej redaktor naczelnej tytułu, Carine Roitfeld. Od czego by tu zacząć… Swetry w Vogue, nawet te od Prady? Pulchna, obżerająca się modelka? Diamenty i rubiny całe w pomidorowym sosie? Tłuszcz na stronach biblii mody? Czy może nieukrywana ekstaza dziewczyny, że to wszystko jest takie niezdrowe, takie pyszne i tak na bogato jak jej klejnoty.
To fotograficzna demonstracja ostentacji i przepychu. Nieumiarkowania u jubilera i w kuchni. Crystal Renn, modelka, która ze swojego ciała uczyniła swój atut i znak rozpoznawczy, bo daleko jej do drobnego ideału, to oczywiście celowy wybór, chociaż na granicy taktu. Bez nazwisk, ale jakie komentarze pojawiłyby się w mediach, gdyby na miejscu Renn była słynąca z nad wyraz szczupłego ciała modelka? Nakarmili anorektyczkę, to pewnie byłoby najłagodniejsze. Wielkie żarcie Crystal to przy tym ogryzek. „Grubas je”, to wciąż w kulturze high fashion obelga szybciej akceptowana niż „anorektyczka się głodzi”.
Roitfeld, która uwielbia cudownie kobiecą Larę Stone i nie jest stylistką przywiązaną do jednego kanonu piękna, może sobie pozwolić na ten kontrowersyjny ruch, bo dla niej nie ma świętości. Jeśli w tym numerze Vogue wzięła się za obżarstwo, w kolejnym może to być uzależnienie od pornografii, a jeszcze w następnym nałóg alkoholowy. Wszystko, co zainspiruje dobrą, wyrazistą sesję. Takiego charakteru jej produkcjom nie sposób odmówić.
Na tych zdjęciach Terry’ego Richardsona – jak skandal, to zatrudnijmy fotografa skandalistę – jest wszystko, co drażni – seks, pożądanie, zepsucie, brud, pieniądze. Wszystko, co w tak bezpośredniej formie nie ma dostępu na lakierowane strony Vogue. To nie jest typowy sposób fotografowania biżuterii Chanel, Bulgari czy Dior. Ale dlatego pięć lat później wciąż pamiętam tę sesję.
Bon appetit!
Witam,
Anno, nie rozumiem całkowicie Twojego sposobu patrzenia na Świat,
jednakże sporo z tego jest także dla mnie pewnego rodzaju ucztą …
Konsumuj zatem ten Świat po Twojemu dla uciechy nas wszystkich :)
p.s. przez „Ciebie” chyba będę zmuszony zaistnieć na fb.
Bon appetit !