Pierwsze zdanie, jakie wypowiedziała do mnie Carla Bruni, gdy usiadłam obok niej w fotelu paryskiego apartamentu hotelowego, brzmiało: ależ masz piękne włosy. Zdążyłam się do tego przyzwyczaić, kobiety, z którymi rozmawiam, są pod wrażeniem moich włosów. I to nie czas na fałyszywą skromność, dbam o nie jak szalona, to najbardziej uczesane nieuczesane włosy na świecie, możecie mi wierzyć na słowo. Mój fryzjer pewnego dnia rzucił pod nosem, gdy wychodziłam już z salonu: Piękne. Ale trudne. Są kopalnią anegdot, bo rzeczywiście są kapryśne, mają swój poniedziałkowy, środowy, piątkowy i niedzielny szampon, w tym jeden tani, który chowam w zamykanej szafce, bo go uwielbiają, ale nie pasuje do kosmetyków na półkach. Z ich humorami sobie radzę, problem leży gdzie indziej – za nic nie chcą się zmienić. Całe życie w jednej fryzurze.
Nie bez powodu tytuł tego wpisu parafrazuje tytuł jednej z płyt zespołu Hey. Kaśka, ile fryzur, ile zmian wizerunku! A ja nic, długie włosy z grzywką. Kilka tygodni temu postanowiłam, basta! Świat się zmienia, ja się zmieniam, czas na jakiś ruch. Zapuszczam grzywkę. A potem zdecyduję, co dalej.
Zapuszczanie grzywki to piekło. Wizja „spineczek” i „upięć”. Notoryczne literówki, bo nic nie widać, tylko poszarpane końcówki włosów. Wreszcie, najgorsze. Nie bójmy się tego słowa, brzydota. Coś na lewo, coś na prawo, coś na środku, wszystko posklejane od ciągłego poprawiania. Zamiast twarzy – włosy. Zamiast fryzury – siano. Jak mają dobry dzień, rozłożą się symetrycznie, po bokach. Ale jeśli nie, włosy układają się w odpowiednik gry bierki. Trzymałam się dzielnie miesiąc. Ignorowałam zatroskane pytania: Co się dzieje, kiepsko ostatnio wyglądasz? Wpadłam w obsesję, co rano sprawdzałam, czy to już, czy można zacząć układać fryzurę na nowo. Ale ten dzień nie chciał nadejść.
Dziś rano pękłam. Dziewczyna jest w stanie znieść wiele, ale zła fryzura nie mieści się na tej liście. Sięgnęłam po nożyczki, płytę You Forgot It In People Broken Social Scene, po trzydziestu minutach, voila! Znów jestem sobą. Lekcja odrobiona. Jestem dziewczyną z grzywką i inna nie będę.
Później, kiedy już to samouwielbienie mi przeszło, pomyślałam o wszystkich tych dziewczynach, którym do twarzy z grzywką. Jestem jedną z nich!
Alison Mosshart tu w sesji dla magazynu Interview, w najlepszych latach zasłaniała grzywką pół twarzy. Caroline de Maigret, ikona paryskiego stylu, ze swojej fryzury uczyniła swój znak rozpoznawczy. De Maigret, jedna z ambasadorek marki Lancome, na filmie Lisy Eldridge nie może się doczekać, kiedy ta skończy makijaż oczu, by znów swobodnie opuścić na nie grzywkę. Czuję się naga bez niej!, mówi z uśmiechem wcale nie taka skromna Paryżanka – tutaj w sesji reklamowej marki Equipment. Florence Welch nie pierwszy raz z grzywką, ale nigdy dotąd z tak długą, jej nowa, rozczochrana fryzura to część nowego, bardziej wyluzowanego wizerunku na potrzeby płyty How Big, How Blue, How Beautiful. Kate Moss ma epizody z grzywką i bez, jest supermodelką, jej twarz obroni każdą fryzurę, jest jednak coś pociągająco klasycznego w zestawie: blond włosy z grzywką i obrysowane czarne oko. Bardzo Bardot, bardzo wakacyjnie, bardzo seksownie. Styliści kampanii promującej jej linię torebek dla Longchamp najwyraźniej myśleli podobnie. I wreszcie dziewczyna z grzywką, Lou Doillon. Na temat włosów rozmawiałyśmy z Lou nie raz, poszperajcie, a znajdziecie. Jej sesja z kalendarza Pirelli pojawia się tutaj za to po raz pierwszy.
Modelka Freja Beha Erichsen jest szczęściarą, której każda fryzura uchodzi na sucho. Ale jej charakterystyczne poszarpane kosmyki to pierwsza wskazówka równie nieposkładanej natury, której szczęśliwie nie chcą już poskromić styliści – na zdjęciu Freja pozuje dla brytyjskiego Vogue. Alexa Chung, it-girl, podobnie jak Sienna Miller, jest zawsze w fazie mam grzywkę – zapuszczam grzywkę – nie mam grzywki i w kółko. Skoro już jesteśmy przy dziewczynach znanych z tego, że są piękne i znane, to francuski odpowiednik Chung, Jeanne Damas. Uroda i sława już wystarczyły, by zaprojektowała swoją kolekcję dla marki Reformation – tu pozuje w jednym z projektów. Alexa i Jeanne wiele zawdzięczają dwóm kolejnym paniom – na nowo interpretują urok, wdzięk i styl Jane Birkin i Francoise Hardy (w kreacji Paco Rabanne).
I chociaż (sprawdziłam!) grzywka nie jest najmodniejszą fryzurą z okładek magazynów mody, nie ma co narzekać. Sam Rollinson szturmem zdobyła świat mody, między innymi swoją charakterystyczną, gęstą grzywką. Dakota Johnson, tu na okładce amerykańskiego Vogue, jest gwiazdą lutowej okładki brytyjskiej edycji tytułu. Wciąż z grzywką, ba, nawet dłuższą. Edie Campbell, kolejna brytyjska modelka, to rasowy kameleon. Przed obiektywem nie ma dla niej rzeczy niemożliwych. Sesja w stylu lat 60., charakterystyczny dla tamtych czasów makijaż i fryzura to żadne wyzwanie. Podobnie jak dla dwóch kobiet, które nie boją się eksperymentować z wizerunkiem, tego zresztą oczekują od nich fani. I Rihanna, i Lady Gaga, goszcząc na okładce amerykańskiej edycji Vogue zdecydowały się na peruki i odświeżenie wizerunku, właśnie grzywką. A, i czy nie czas wspomnieć o najsłynniejszej kobiecie świata mody, samej naczelnej Vogue? Czy ktoś kiedyś widział Annę Wintour bez grzywki?
Z Pani (i Lou) powodu w październiku obciełam grzywkę. Bywa ciężko, ale efekt jest WOW.
o! właśnie się dowiedziałam, że coś mnie łączy z Alexą Chung – cykl grzywkowy! :) Ja akurat jestem jedną z tych, która na głowie miała wszystko i to w niemal każdym dostępnym kolorze. Ok, nigdy nie byłam łysa, choć czasami się dziwię, że nie wyłysiałam od comiesięcznego drastycznego farbowania na ciągle inny kolor.
Z grzywką jakoś tak lepiej się żyje.
Też kiedyś miałem grzywkę. Ale pewnego dnia zobaczyłem Piotra Stelmacha… I teraz mam grzywkę jak Piotr Stelmach ;) Dziewczynom jakoś bardziej do twarzy z grzywką, niż nam ;)
Pozdrawiam ;)
Ja kiedyś też sobie ścięłam grzywkę. Powiedziano mi, że wyglądam jak Ringo Starr.
Domyślam się, że nie ma gorszego komentarza na ten temat… :D
Znam ten ból zapuszczania grzywki, mam go już za sobą. Grzywkę nosiłam do czasów liceum, mam ochotę do niej wrócić ale kiedy pomyślę co mnie czeka później kiedy trochę podrośnie, albo zechcę znowu ją zapuści o zgrozo!! świetny wpis
Mnie udalo sie zapuscic (no prawie…) grzywke po niemal dziesiaciu latach miotania sie z nia. Uwielbiam grzywki, ale noszenie jej to ciezki kawalek chleba. Chociaz, nie oszukujmy sie, i tak kiedys do niej wroce, bo dziewczyna z grzywka czlowiek sie rodzi i nia pozostaje.
Fantastyczny wpis! Ja oczywiście też grzywkę mam, i to od dobrych kilku lat. W przeciwieństwie do Pani niewiele energii i czasu poświęcam moim włosom, ale bez grzywki już nie da rady, nadaje charakter.
większość życia spędziłam z grzywką, przeszłam przez jej zapuszczanie (koszmar!), a później z tęsknotą napatrzyłam się na Alexę i w ruch poszły nożyczki do papieru…. super było przez chwilę, ale moja grzywka to koszmar i chyba jednak to był zła decyzja. ale zazdroszczę wszystkim dziewczynom, które ją noszą, zawsze wydaje mi się, że pod grzywką schowanych jest mnóstwo tajemnic
Pani Aniu może należy iść za ciosem (lub cięciem) i następny post przygotować o pielęgnacji Pani włosów? Bo piękne są!
Zdradzi Pani, czego używa do pielęgnacji włosów?
Znam to, całe życie z grzywką. Nieliczni twierdzą, że już się z nią urodziłam. Odnalezione zdjęcie mnie, w wieku lat ok 2 to potwierdzają. Zdolności fryzjerskich nie mam, z zachowaniem symetryczności podobnie, więc co 2tyg. grzecznie u fryzjera zostawiałam od 10 do 20zł (rozbój w biały dzień). W końcu rzekłam podobnie – basta! zapuszczam! Pierwszy miesiąc rewelacja, rosną z dnia na dzień…….i po miesiącu dupa….. Jak to ładnie ujęłaś – „Coś na lewo, coś na prawo, coś na środku, wszystko posklejane od ciągłego poprawiania. Zamiast twarzy – włosy.” Walczę dalej, 4 miesiąc. Może niedługo urodzi się jakaś ładna fryzura
Trzymam kciuki!
Witam Aniu!
Zawsze zastanawiałem się jak wygladasz i dlatego poszperałem w necie.
Przeżyłem lekki szok czytając te bzdety o fryzurach – no oczywiście dla mnie jako faceta.
Słucham Cię teraz w Trójce i nagle….
Piszesz o banałach – fryzurach i choćby nie wiem jak znanych osób to jednak o włosach…
Jestem dalej pod wrażeniem Twojej wiedzy muzycznej, magnetyzmu głosu i tej lekkiej maniery „r”, która jest naprawdę nie do pobicia. Kiedyś byłem za Wojtkiem ale zdobyłaś moje serce muzyczne i dlatego dzisiaj pogadałem z google i znalazłem Cię tutaj. Bądź też tutaj Anną z Trójki i zawsze bądź sobą.
Pozdrawiam:
Tomasz D.
P.S.
A Kortez jest O.K. :)
ludzie maja chyba wieksze problemy jak „walka” z grzywka.. smieszny ten wpis,
inna sprawa ze słuchajac radia wytwarza sie samemu wizje dziennikarza którego sie slucha i potem jak sie go zobaczy.. czar pryska i sluchajac go cos nie pasuje, dlatego juz nigdy nie bede sprawdzał jak wygladaja, tez tak macie?