Oscary 2016. Ładne, brzydkie & szkaradne.

Kiedyś ceremonia wręczenia Oscarów była też wielkim świętem stylu, szyku dawnego Hollywood. Później stała się machiną autokreacji, wyczekaną nocą dla każdego kopciuszka skrytego w skórze aktoreczki pełnej marzeń. Potem stała się częścią tej sprawnej, bezdusznej hollywoodzkiej machiny, wytwarzającej gwiazdy, produkty masowej, ugrzecznionej wyobraźni. Dzisiaj to po prostu wielkie telewizyjne show. A te nie lubią wpadek. Wszystko zrobiło się więc bezpieczne, także – niestety – moda.

Czy była tej nocy chociaż jedna kreacja, którą za dziesięć lat będziemy wspominać? Coś na miarę niedorzecznej sukni – łabędzia Bjork czy przepięknej kreacji Valentino, w której Julia Roberts odbierała Oscara? Czy był projekt tak dziwny, tak dzielący opinię jak syrenia wizja Gaultiera dla Marion Cotillard? Czy zdarzyła się chociaż jedna tak wdzięczna wpadka, błąd młodości, jak przejrzysta suknia McQueena, którą wybrała Gwyneth Paltrow? Czy któraś przejdzie do historii jak niedorzeczna i niegrzeczna cekinowa suknia (czy raczej złączone skrawki materiału) Cher? Albo będzie po prostu przepiękna, jak żółta sukienka Very Wang, którą dekadę temu wybrała Michelle Williams. Cóż, trzymajmy kciuki za kreacje filmowe, by los był dla nich łaskawy. Bo kreacje modowe z historią nie mają żadnych szans.

Na tegorocznej gali nic mnie nie zachwyciło, ale też niewiele wzburzyło. Ot, przyszło wielu bardzo starannie uczesanych i wymalowanych ludzi w wypożyczonych diamentach i ubraniach. Większość wyglądała poprawnie, powiedzmy, „godnie”. Dwie panie wyglądały pięknie. Margot Robbie wybrała mężczyznę, którego zdradziła Julianne Moore, Toma Forda. Specjalista od szyku i ostentacyjnego glamour, dla australijskiej aktorki przygotował złotą kreację we wzór skóry węża. Brzmi tandetnie, prawda? Ponętna blondynka w złotej skórze pytona. A z właściwymi dodatkami, przepiękną torebką! i odpowiednim, skromnym makijażem i swobodną fryzurą, Margot przez niektórych panów była być może bardziej pożądana niż sam Oscar.

Mój drugi typ może być zaskoczeniem, pojawiła się dziś na wielu listach „najgorzej ubranych”. Dla mnie Kate Winslet tej nocy była zaskakująca, inna niż zazwyczaj. Jak to mawiają w Project Runway, sukces twojej kreacji zaczyna się od wyboru materiału. Tutaj też tak jest. Uszyta z każdego innego byłaby jedną z tych posągowych, banalnych, bezpiecznych sukni, w której najlepiej wygląda kobieca sylwetka („kobieca” w znaczeniu o takich kształtach). Czy figura Winslet wygląda tu idealnie? Pewnie nie, to jest poszerzający optycznie materiał. Czy przypomina na niektórych ujęciach worek na śmieci? Tak. Dlatego wolę patrzeć na te zdjęcia, gdzie myślę o lśniącej nocą tafli wody, bo z tym mi się ta kreacja skojarzyła. A potem pomyślałam, że czegoś takiego jeszcze na czerwonym dywanie nie widziałam. Trzeba jednak to powiedzieć. Margot Robbie w sukni Toma Forda wyglądała zjawiskowo, seksownie, pięknie. Czy sama suknia jest zjawiskowa? Niekoniecznie. Kate Winslet wyglądała w sukni Ralpha Laurena… interesująco. Ale to jest przepiękna suknia.

Tyle moich zauroczeń. Obok nich miałam kilka momentów zadowolenia. Dwa z nich z metką Armani Prive. Najbardziej luksusowa część imperium Armani, jego haute couture, to dziwna moda. Jak cały Armani, bardzo elegancka, bardzo bezpieczna. Bez szaleństw, Boże broń, bez awangardy. Ale czasem w tej elegancji jakoś staroświecka, staromodna, gdzieś zatopiona, bez kontaktu z rzeczywistością. Jednak w tym szaleństwie jest metoda. I Naomi Watts, i Cate Blanchett wyglądały bardzo elegancko. Jest w tych misternych kreacjach coś, co daje do myślenia, że one nie są na zwyczajny czerwony dywan, że one potrzebują wielkiej gali. Ta cekinowa kolumna jaką staje się Watts i ten festiwal kwiatowej obfitości z Blanchett w roli głównej to nie są najłatwiejsze wybory – suknia Naomi na kimś mniej świadomym mody musiałaby być czarna, a suknia Cate na wielu kobietach wyglądałaby jak eksplozja urodzinowego tortu o pistacjowym smaku. Panie obroniły się swoją osobowością, którą te kreacje świetnie uzupełniają.

I jeszcze jedno wyróżnienie. Charlize Theron, jedna z ambasadorek Diora. W przeciwieństwie do Jennifer Lawrence ma szczęście upolować czasem jakiś łakomy kąsek. Dobra, powiedzmy to sobie wprost – w tej sukience Charlize po prostu jest łakomym kąskiem. To jest „power dressing”, edycja czerwony dywan. Taki kolor, taki krój – ta kobieta to siła. Trudno mi wyobrazić sobie w tej sukni eteryczną Alicję Vikander czy neurotyczną Rooney Marę. To sukienka dla kogoś, kto chce być zauważony, chce być komentowany, chce się podobać. Dla kogoś, kto wie, jak wygląda. O tak, pani Theron nie ma kompleksów.

I jeszcze kilka wyróżnień. Modelka Lily Cole wybrała suknię Vivienne Westwood wykonaną z… butelek. Moda ekologiczna jest szkaradna, to może być pierwszy raz, kiedy jest piękna i elegancka. Kolejna modelka, Dorith Mous, jest pewnie dziś jedną z najbardziej googlowanych osób, nikt nie wie kto to, ale każdy mówi, że w tej sukni Dennisa Diema wyglądała przepięknie. I jeszcze Emily Blunt w ciążowej sukience od Prady. Wielokrotnie mówiłam i tak właśnie myślę, Prada (nawiasem mówiąc chwilę po przepięknej kolekcji na jesień/ zimę 2016) nie potrafi robić mody na czerwony dywan. Tym razem też tak jest, to nie jest nadzwyczajna sukienka. Ale ten pastelowy kolor na aktorce w stanie błogosławionym ma w sobie coś po prostu uroczego. Jeśli jest czas, by wybierać ten kolor, to właśnie teraz.

I tyle miłego, obawiam się. Przechodzimy do sekcji „rozczarowania”. Aaaaaach. Julianne Moore w Chanel. Jedna z moich ulubionych interpretatorek mody. Ileż momentów na czerwonym dywanie, ile wspaniałych kreacji. A teraz tak spokojnie, tak bezpiecznie, tak niewyjątkowo. Wiem, to jest haute couture, wprawne oko znajdzie tyle drobiazgów, smaczków, ale oko spragnione wrażeń zobaczy po prostu zwykłą czarną sukienkę. Bardzo szkoda.

W przypadku Charlotte Rampling, w kreacji Armaniego z kolekcji z 2014, myślę, że wszystko popsuły buty. To są najbrzydsze buty jakie widziałam na czerwonym dywanie od czasu dwudziestocentymetrowych platform Baby Spice w czasach świetności Spice Girls. To są buty tak brzydkie, że z japonek robią arcydzieło sztuki użytkowej. Sama suknia jest dziełem sztuki – to widać na zbliżeniach. Ale nie robi wrażenia. Rozumiem zamysł. Skromna, dyskretna elegancja. Eksplozja klasy i dyscypliny estetycznej. Taka fryzura i taka biżuteria to jeden wielki rygor, formy, koloru, wszystkiego. Czegoś jednak zabrakło. Rampling nie wygląda w tej kreacji dystyngowanie. Wygląda jak ktoś nieśmiały, jak szara myszka w najskromniejszej z najbardziej wystawnych sukni. Wyobrażałam sobie, że będzie kimś ponad te wszystkie nabotoksowane dziunie. A była kimś, kto postanowił schować się, zdystansować, być jak najdalej od tego. Nie wiem, może po prostu marzyłam o smokingu, o takiej brutalnej lekcji, tak się to robi, dziewczęta. Może następnym razem.

Kolejna kreacja to ciekawa historia. Mam wrażenie, że gdyby ten wpis nie powstawał na gorąco, mogłaby awansować do kategorii „zadowolenie” czy może nawet „zachwyt”. Ale w pierwszej chwili zupełnie mi się nie podobała. Wracamy do przykładu Prady. Są wielcy mistrzowie mody, którzy są zbyt wyrafinowani, by myśleć kategoriami błyskotek i tiulu. I ich wizja, ich definicja słowa „glamour” nie przekłada się na czerwony dywan. To nie jest dość wystawne, to nie ma „wow factor”. I tak jest z wszystkimi, co do jednej, kreacjami Louis Vuitton, które projektuje mistrz ready-to-wear, Nicolas Ghesquière. One na czerwonym dywanie giną. I tak niestety jest też z tą sukienką dla drobniutkiej, dziewczęcej Alicii Vikander. Może na kimś o imponującym wzroście, jak Charlize Theron, ta suknia robiłaby wrażenie. Może potrzebuje osobowości, na przykład Solange Knowles. Na Alicii wyszło to tak – zupełnie niewyjątkowa „góra” i „dół”, który na tak drobnej figurze wygląda na nierówny, chaotyczny, niestaranny. Co jednak doceniam, to projekt. To jest piękna sukienka. Tylko nie na tę okazję i nie na tę dziewczynę. To nie jest sukienka, która krzyczy: laureat Oscara. A wszyscy wiedzieli, że Vikander z pustymi rękami gali nie opuści.

I jeszcze jedno rozczarowanie. A właściwie znużenie. Rooney Mara z wzajemnością pokochała dom mody Givenchy. Na zdrowie. Tylko znaczy to, że właściwie zawsze wygląda tak samo. Gotycko, onirycznie, eterycznie i subtelnie. Kiedy raz zobaczy się jej „koronki”, widziało się już wszystkie. Po cichu liczyłam, że jako jedna z nominowanych, trochę zaszaleje. Rooney w kolorze wina? W kolorze śliwki? W butelkowej zieleni? To byłoby coś. Niestety, modowy świat Mary jest czarno-biały. Na plus, stylizacja jako całość jest wspaniała. Nie ma jednego niedopasowanego elementu. I chyba najładniejszy makijaż gali.

Po rozczarowaniu nastał smutek. Czytałam kiedyś wywiad z czołową hollywoodzką stylistką. Mówiła, że jest coś takiego jak „oscarowa suknia”. To suknia kogoś, kto idzie po złoto. I pod kątem złota – statuetki dokładniej – tę suknię się wybiera. Takie zdjęcie obiegnie świat i przejdzie do historii, będzie być może najważniejszym zdjęciem aktorki. To nie jest mała rzecz, wybór tej jedynej. To musi być model, który będzie pięknie wyglądał w kadrze kamery, gdy będzie przemawiać. Model, który będzie pięknie się układał, gdy będzie szła odbierać sylwetkę. Wreszcie model, który na konferencji prasowej, chwilę po zejściu ze sceny, oprawi statuetkę kolorem, krojem, błyskiem dodatków. No. A teraz powiedzcie mi u licha, gdzie to wszystko jest w tej sukieniuni Gucci, w której Brie Larson odebrała Oscara.

Czas na moją ulubienicę. Gdyby ktoś, nie wiedzieć dlaczego, spytał mnie jak stracić dwadzieścia milionów dolarów, odpowiedziałabym – być Diorem i podpisać kontrakt z Jennifer Lawrence. To oczywiście nie do końca prawda, gdyby Dior nie był zadowolony z tej współpracy, nie przedłużyliby umowy. Ale to kolejny sezon męczarni najsłynniejszej młodej aktorki, która jeszcze nigdy nie wyglądała dobrze na czerwonym dywanie. Jennifer Lawrence nie ma stylu. Ma drogie sukienki. Żadna nie pasuje do jej nieokrzesanej osobowości. Chyba że ma też osobowość głęboko schizofreniczną, bo wybrała już chyba każdy fason, kolor, w każdym wyglądając jak ktoś, kto marzy, by wskoczyć już w t-shirt i spodnie. Lawrence nie czuje i nie rozumie mody, do czego sama się przyznaje i z pewnością nie potrafi jej nosić. Nie potrafi też wybrać sobie stylisty, który przyniesie jej ulgę w tych mękach. Bo w tej stylizacji nic się nie zgadza. Te wyprasowane gładkie włosy pasują do garnituru albo do minimalizmu, powiedzmy, Calvina Kleina. A te koronki i przezroczystości do Kim Kardashian, gdyby raz postanowiła wyglądać „porządnie”. Albo do każdej aktoreczki, która jest już dość popularna, by wyciągnąć haute couture z dużego domu mody. Czy to jest suknia najjaśniejszej gwiazdy Hollywood?

Teraz najgorzej. Na każdej gali musi być jedna suknia „zwolnić stylistę”. Tutaj trafiło na biedną Rachel McAdams. To naprawdę jest tak proste – jeśli się mnie, to się nie nadaje. Ten tren jest z pewnością efektowny i jest coś bardzo swobodnego, lekkiego w pięknej, miękkiej linii tej sukni Calvina Kleina, ale jakie to ma znaczenie. Dyskwalifikacja.

Kerry Washington musiała przegrać zakład. Nie przychodzi mi do głowy inne wytłumaczenie tego wulgarnego, tandetnego okropieństwa Versace. Po pierwsze, ta kreacja jest po prostu brzydka. A po drugie i każde kolejne, niegodna największej gali Hollywood. Skórzany gorset wymagałby bardzo, bardzo starannie wymyślonego kontekstu. Ale z pewnością nie rozcięcia do… ekhm oraz plastikowych (przyjrzyjcie się) butów. To jest w strasznie złym stylu i po niej tego się nie spodziewałam. Scandal, mówiąc wprost.

A na koniec galeria paskudztw. Ostrożnie! Heidi Klum w tej sukni Marchesy wygląda jak mutacja magnolii i lawendy. Zwymiotowana tęczą przez naćpanego jednorożca, a później potraktowana przed Edwarda Nożycorękiego. Bez dwóch zdań najbrzydsza sukienka gali. Mina Jennifer Jason Leigh mówi więcej niż każde moje słowo. Tak, Jennifer, to jest paskudne i niekomfortowe. Statuetka za jej plecami ma więcej luzu niż aktorka w tej kreacji Marchesy. I jeszcze jedna eksplozja bezguścia. W nowym sezonie „Archiwum X” mogłoby być o takim przerażającym zjawisku, wyrasta z dywanu i oblepia ciało nieszczęśnika cekinowymi kwiatami, tak wsysa wręcz: „łaaaaa, zjeeeeem cię!”. I myślę, że to wciąż byłoby ładniejsze niż ta kreacja (tak, po raz trzeci!) Marchesy na Chrissy Teigen.

A poza tym nie działo się nic.

9 thoughts on “Oscary 2016. Ładne, brzydkie & szkaradne.

  • 29/02/2016 at 23:48
    Permalink

    Jennifer Lawrence pierwszy raz wyglądała na Oscarach cudownie. Po prostu znakomicie i perfekcyjnie. Za to Charlize Theron jak zwykle pojechała swoim rozebranym „klasycznym Hollywood”. Ostatnio prawie nigdy nie wygląda dobrze. Naomi niesamowita, Cate, tu się zgadza, obroniła suknię osobowością. Jej filmowa partnerka – Rooney Mara – ma swój niepowtarzalny styl i uwielbiam ją za brak kompromisu w tej kwestii.
    Nie rozumiem skąd ten globalny zachwyt Margot Robbie – ot ładna panienka w ładnej sukience, zero osobowości. Czego nie można powiedzieć o Julianne Moore, która po ostatnich słabszych momentach wyglądała niezwykle świeżo i pięknie.
    Czyli…jak zwykle nie zgadzam się z większością Pani opinii i trochę mnie irytuje pobrzmiewające w nich przekonanie o 100% słuszności i wyższości gustu. No ale… ;) Pozdrawiam

    Reply
    • 29/02/2016 at 23:49
      Permalink

      Proszę być spokojną, tak samo pobrzmiewa w Pani :)

      Reply
  • 29/02/2016 at 23:48
    Permalink

    Podsumowania gal w Pani wykonaniu to jeden z moich ulubieńszych punktów programu, czekam jak na gwiazdkę. Nieśmiało pozwoliłam sobie na wolne wnioski:
    – opis do Klum to mistrzostwo świata, skradł moje serce, będę cytować i czytać sobie na poprawę humoru w chwilach słabości!
    – to niewiarygodne, że lepiej Washington potrafią ubrać w serialu niż na Oscary;
    – nie potrafię docenić aktorstwa Lawrence, do tej pory na żadnej gali mi się nie podobała, natomiast ta sukienka w jakiś niezrozumiały dla mnie sposób mi się podoba;
    – Larson uciekła ze studniówki, ten pas te falbanki – fuj;
    – co do Vikander miałam dokładnie tak samo, w pierwszej chwili, że nieładna (zaznaczmy, że żółty był moim ulubionym kolorem w wieku lat trzech i już nigdy nie zapałałam do niego miłością), ale po głębszym namyśle naszła mnie refleksja, że całkiem fajna ta kiecka tylko ona w niej nie wygląda korzystnie, może faktycznie większa kobieta powinna ją nosić… a gdyby była w innym kolorze?
    – Theron, Blanchett, Robbie, Mous zdecydowanie moje faworytki, plus zapałałam bardzo dużą miłością do sukienki Wilde, aczkolwiek za bardzo przypomina mi Lupitę sprzed roku. Dodatkowo ja chyba po prostu lubię te bezpieczne i nudne sukienki (w tym miejscu dodam, że łabędź Bjork skradł moje serce te pare ładnych lat temu tak jak dziś „naćpany jednorożec”).
    pozdrawiam serdecznie

    Reply
  • 01/03/2016 at 03:52
    Permalink

    Jak dla mnie, wiekszosc opinii w punkt, idealnie. Kiedy pierwszy raz ogladalam ten zbiór oscarowych wdzianek, pierwsza refleksja to: „zaraz, zaraz, czy to przypadkiem nie jest flashback z jakiejś koszmarnej studniówki z lat 90-tych, gdzie królowała satyna i syrenie ogony?”.
    Chciałabym jedynie obronić Rooney Mara, która, mimo, że bezpiecznie, to jednak wygląda w tej sukni jakby się w niej urodziła- posągowa, ale z lekkim przebłyskiem zdolnej do wszystkiego i nie przebierajacej w środkach, neurotycznej diwy.
    Kerry Washington, z kolei, zupełnie nie wiedzieć czemu pasuje ta „kiczowata, lekko tandeyna suknia” (IMHO). Skórzany gorsecik rzeczywiście nie przystoi na taką galę, ale jest trochę zrównoważony poprzez długi, niewinnie biały dół. Co prawda, kolejnym ziarnem pieprzu jest długie rozcięcie, ale z jej słodką buźką, mimo wszystko, nie wygląda jakby uciekła z Porn Star Show. Gdyby natomiast ową suknię założyła np. Kim Kardashian czy właśnie sensualna Margot Robbie, znacznie łstwiej byłoby o taką pomyłkę.
    Ps. Świetnie się Panią czyta (słucha zresztą też), czekam na więcej, pozdrawiam,
    Magda

    Reply
  • 01/03/2016 at 08:08
    Permalink

    Mi podobały się jedynie Cate i Naomi, za całokształt czyli dodatki,sukienki,makijaż, fryzury i osobowość. Suknia Kate -nie mogę się przekonać, choć uważam,że miała śliczną fryzurę i makijaż, wyglądała bardzo promiennie. Laureatki Oskarów wypadły blado,nie te sukienki-lepsze miały na After party….

    Reply
    • 01/03/2016 at 08:59
      Permalink

      Tak, na przyjęciu vanity fair było duzo ciekawiej!

      Reply
  • 01/03/2016 at 11:09
    Permalink

    A mnie oczarowała suknia Brie Larson, wyglądała w niej niewymuszenie. Przepiękny kolor, ładny krój, podkreślił figurę. Cudo!

    Reply
  • 01/03/2016 at 16:31
    Permalink

    Uwielbiam czytać Pani wpisy. Zazwyczaj zgadzam się z Panią w 100%, albo przynajmniej co do większości. Tak jest też i tym razem. Brie Larson wyglądała jakby właśnie wracała ze studniówki (w wersji amerykańskiej z balu maturalnego ;P) i wpadła odebrać Oscara. Mam identyczne zdanie jeśli chodzi o Vikander, Washington, Klum i Teigen. Czuję się dosłownie jakby Pani przedstawiła moje myśli.
    Według mnie najlepiej zaprezentowały się Margot Robbie, Naomi Watts oraz Dorith Mous- moim zdaniem jej kreacja to ideał. Charlize Theron jest bardzo atrakcyjną kobietą i ma klasę, oczywiście wyglądała nieźle, ale myślę, że ten cały szum wokół tej sukienki jest przesadzony. To typowy look a’la Theron. Nic nowego nie pokazała.
    Nie zgadzam się z Pani opinią na temat Julienne Moore. Ta kobieta zawsze zachwyca i tym razem też nie dała plamy. Na pierwszy rzut oka to zwykła czarna sukienka. Powiem szczerze, że też tak pomyślałam na początku. Jednak im dłużej przyglądam się tej kreacji, tym bardziej mi się podoba. Ta sukienka w zestawieniu z tymi dodatkami prezentuje się całkiem nieźle. Mogę się jedynie zgodzić z tym, że pani Moore miała na sobie lepsze kreacje, ale biorąc pod uwagę tegoroczną galę to na tle Heidi Klum, Chrissy Teigen, czy Amy Poehler wyglądała lepiej niż przyzwoicie.
    Pozdrawiam i czekam na kolejne wpisy ;)

    Reply
  • 01/03/2016 at 17:40
    Permalink

    Nie ze wszystkimi Pani opiniami się zgadzam, ale nie o to przecież chodzi… Moda wzbudza emocje, bez tego nie byłaby sobą, nie byłaby tak ciekawa i atrakcyjna. A tak poza tym to lubię Panią czytać i słuchać. Energia, zapał, wiedza…:)

    Reply

Odpowiedz na „MiaWallaceAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *