Jane & Serge (+18)

Rok 1974… Brzmiał jak „Waterloo” Abby i „Kung Fu Fighting”. Zadebiutowała „Emmanuelle”, „Ojciec chrzestny” doczekał się drugiej części. „Vogue” dopieszczał na okładkach swoje ikony – w Anglii Twiggy, we Francji Catherine Deneuve, a w Ameryce Lauren Hutton. Wszystkie panie prezentowały nadzwyczajnie staranne fryzury i eleganckie kreacje. Lato miłości było historią, seksualna rewolucja również. Teraz był czas, by chodzić do klubów, pięknie w nich wyglądać i tańczyć do rana. Jane Birkin i Serge Gainsbourg zbudowali wokół tego całe życie rodzinne. Wychodzili dopiero, gdy zasnęły dzieci, wracali, gdy się budziły. Czy nocą, czy za dnia, byli pulsem, sercem i duchem wolnego, rozrywkowego, niczym nie skrępowanego Paryża. Niepoprawni romantycy i skandaliści, zawsze czule objęci, wpatrzeni w siebie, zakochani, namiętni.

O dwóch rzeczach – o miłości i o jej drobnych codziennych przyjemnościach nikt nigdy nie opowiadał mi piękniej w wywiadach niż Jane.

Stąd prędzej czy później musiała pojawić się tu ta sesja. Jest okropna i dzięki temu tak wspaniała! Sięgamy kolejny raz do archiwum magazynu „Lui”. To numer z grudnia 1974, zatytułowany „Święta z Jane”. Cóż… W temacie przemycenia erotyki w najbardziej nawet absurdalnym kontekście, zawsze można na Francuzów liczyć. Zresztą, czego tu nie ma. Seks, kajdanki, przemoc i niemoc. Dla Francuzów naga Jane to mniej więcej taka atrakcja jak dla dzisiejszego nastolatka goła Kim Kardashian, ale tu podobieństwa się kończą. Jane zrobiła wiele dobrego w temacie, nazwijmy to, eleganckiej erotyki, nawet jeśli ta sesja nie ma z elegancją za wiele wspólnego. Jest kiczowata, jest bez sensu, ale nic nie jest w tym ani desperackie, ani pod publiczkę. Oni zrobili tę sesję, bo chcieli. Bo nie przyszło im do głowy, nigdy nie przychodziło im do głowy, że ktoś może coś na to powiedzieć, że komuś może się coś nie spodobać. Im się podobało. Tylko to jest ważne.

I to dokument momentu ich związku. Jane nie jest na tych fotografiach podlotkiem z koszykiem. To już jest kobieta, w pełni świadoma swojej seksualności. I bardzo w niej komfortowa, bo trzeba być, by zgodzić się na takie zdjęcia. Towarzyszy jej ten, który tę seksualność w niej odkrył, bo to z Serge’em uczyła się namiętności, pokiereszowana po związku, klasycznym błędzie młodości, z Johnem Barrym. Który zresztą pewnie nigdy na takie zdjęcia by nie pozwolił. A Jane z pewnością nie jest z tych kobiet, którym można czegoś zabronić. Może kiedyś będzie jeszcze okazja, by ponownie zasiąść z nią, zatopić się w pasjonującej, wypełnionej anegdotami rozmowie i zapytać, czyj to był pomysł, ta sesja. I co po latach o tych zdjęciach myśli…

jane-serge1

jane-serge2

jane-serge3

„Lui”, grudzień 1974. Zdjęcia: Francis Giacobetti.

7 thoughts on “Jane & Serge (+18)

  • 04/02/2018 at 16:49
    Permalink

    Ta sesja przedstawia kobietę i mężczyznę bez klasy. I tego prymitywizmu niestety żadne dokonania artystyczne nie usprawiedliwiają :/

    Reply
  • 05/02/2018 at 10:50
    Permalink

    Jane śliczna, ale sesja rzeczywiście idiotyczna. Pewnie nie rozumiem kontekstu, bo urodziłam się parę lat później w innym kraju, ale jakoś nie mogę złapać „wspaniałości” projektu.

    Reply
  • 09/02/2018 at 16:08
    Permalink

    Kim Kardashian też pokazuje na Instagramie goły tyłek, bo chce i zapewne też nie przychodzi jej do głowy, że komuś się to może nie podobać (a nawet jeśli, to prawdopodobnie za bardzo jej to nie interesuje). Różnicę widzi pani tylko dlatego, że na Jane się pani wzoruje, bo przecież Jane jest taka retro i cool, a Kim to porno, plastik i komercja, bla bla bla… hipokryzja do n-tej.

    Reply
    • 09/02/2018 at 16:11
      Permalink

      Pani Ewo, KK zbiła na swojej pornograficznej taśmie milionowy majątek. Proszę nawet tych pań nie porównywać, bo nie ma czego. Albo proszę poczytać o biznesie i marce Kardashian/ Jenner, na czym jest zbudowana, jakie przynosi zyski i wtedy do mnie wrócić. Bo na razie to specjalnie nie mam o czym z Panią dyskutować. Pozdrawiam serdecznie!

      Reply
  • 11/02/2018 at 07:00
    Permalink

    A może ich miłość po prostu taka była? Czy każda (miłość ) musi wyglądać jak z filmu z Hugh Grantem? Nie lubię takich połączeń, bo zawsze gdzieś mam poczucie, ze to trochę popularyzowanie przemocy, ale może Im z tym wszystkim dobrze? A w ogóle to oboje piękni. Pozdrawiam

    Reply

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *