Nie jestem obiektywna w tym wpisie, nie mogę być, bo żyję w koszulach Equipment. Odkąd założyłam ją po raz pierwszy, jedwabną, w łososiowym kolorze, poczułam się tak, jak w codziennych ubraniach najbardziej lubię – sobą. Nigdy nade mną nie dominują, nie grają pierwszej roli. Czy w dyskretnym granacie, czy w lśniącym pudrowym różu, czy w serca, czy w grochy, zawsze są idealnym kompanem burzliwego, miejskiego życia.
Nie ma w nich nic wyjątkowego. Żadnego dziwnego kroju, żadnych efektownych dodatków. Kiedy wchodzę do ich butiku, a umiłowałam sobie ten w nowojorskim SoHo, wybór zawsze robi wrażenie, a zarazem nic do mnie nie krzyczy: weź mnie! Więc biorę tak, jak potrzebuję. Białe, granatowe, w gwiazdki – moje ulubione. Wszystkie mają klasyczny fason. Wszystkie są wykonane ze świetnych gatunkowo materiałów – chociaż witamy w luksusowym segmencie XXI wieku, nic nie jest już inwestycją na lata i po czułym użytkowaniu widać ślady znoszenia. Są pozbawione gadżetów, co bardzo sobie cenię. To ode mnie zależy, jak z nimi poszaleję. Czy założę białą na nagie ciało, do tego ołówkową skórzaną spódnicę i czarne szpilki, czy kupię o rozmiar większą, narzucę rozpiętą na bawełniany tank, założę do tego poszarpane jeansy i moje Pistole. W zeszłym roku przechodziłam pół lata w tych koszulach, jeansowych szortach, klasycznych Ray Banach i czerwonej szmince. My way or no way…
Nie są najtańsze (270$ plus goddamn tax). Mam swoją sztuczkę, w te neutralne, do których jestem mniej przywiązana, zaopatruję się w luksusowych second handach w Nowym Jorku. Kosztują 50 – 70 dolarów, wyglądają jak nowe, bo innych tam nie przyjmą. A po resztę… Cóż, zamykam oczy kiedy przychodzi do płacenia, powtarzam sobie w myślach „ty cholerny nowojorski podatku”, a potem już tylko noszę (także do specjalistycznego czyszczenia). Najchętniej z jeansami. Zestaw skinny jeans + szalik z Rockins i koszula z Equipment jest jednym z moich codziennych mundurków. Idę sobie ulicą i myślę, że jestem tak fajna jak Alison Mosshart…
Wokalistka The Kills reklamowała markę – zdjęcie powyżej, podobnie jak Caroline de Maigret, definicja paryskiego szyku. Ale potrafię sobie wyobrazić panie z banków, korporacji, które idą tam nie zainspirowane nieuczesanymi kociakami, tylko dlatego, że cenią sobie klasyczną elegancję. Zresztą, korzenie marki są jak najbardziej wyrafinowane i estetyczne, bo z takimi słowami kojarzę rodzinę Roitfeldów. Carine, wiadomo, słynna ex naczelna „Vogue Paris”. A jej mąż – choć dziś nie jest już właścicielem – w połowie lat 70. założył markę skupioną na pomyśle realizowanym do dziś – prostota, elegancja, świetne wykonanie. I klasa.
Co prowadzi do najnowszej kampanii reklamowej Equipment. Jej twarzą – kolejny sezon – jest modelka, o której można przeczytać laurkę w najnowszym numerze magazynu „Porter”, gdzie ma zresztą dwie wspaniałe sesje, w tym tę okładkową. Daria Werbowy jest enigmą. Nie udziela wywiadów. Nie mieszka w Paryżu, Londynie, czy Nowym Jorku. Woli łowić ryby niż pozować na imprezach z Kanye Westem. Wieloletni kontrakt z gigantem kosmetycznym, Lancome, pozwala jej wybierać i przebierać w propozycjach i mieć wpływ na to z kim pracuje i jak jest pokazana. Rynek, mierzony dziś liczbą obserwujących instagramowe profile smukłych dziewczątek, jest jej za to konsekwentnie wdzięczny. Od okładek „Vogue Paris” po kampanie AG Jeans, net-a-porter czy status najważniejszej twarzy domu mody Celine, seksowna, naturalna, wyretuszowana lub nie, na ukochanych żaglach czy w kreacji haute couture, Werbowy rządzi.
Equipment ochoczo przyklasnął nadrzędnej idei Darii – my way or no way. To ona jest autorką najnowszych zdjęć reklamowych. Tutaj, na tej stronie, są wyrwane z kontekstu, w jakim najczęściej występują – wśród dziesiątek innych kampanii reklamowych, wśród tej kolorowej wyliczanki najpiękniejszych twarzy, najlepszych nazwisk rynku fotografii, najzdolniejszych stylistów. Jednak w tym zalewie starannie wyretuszowanych, wysokobudżetowych zdjęć, to właśnie te, tak skromne, mają moc.
I, co najważniejsze. Nie widzę na nich koszul Equipment. Widzę kobietę, która je nosi.
Wszystkie Twoje wpisy połknęłam w mig i już nie mogę się doczekać następnych…
Już wkrótce, pozdrawiam!
szaleję za Darią <3 czy nosi Equipment czy czapę z wilka …
Potrafie to zrozumiec!
Zdążyłam tu przeczytać zaledwie kilka wpisów. Ale to właśnie ten zrobił na mnie największe wrażenie. Bo napisać tak o koszulach to jest coś!