Marilyn.

m5

To najbardziej spontaniczny z wpisów w (krótkich) dziejach tego bloga. To nawet trudno nazwać wpisem, ja zaraz zamilknę, zostawię Was tylko ze zdjęciami. Tęsknię już bardzo za słońcem, za zmianą jaką obiecuje wyrwanie się z szarości zimy. Szukałam w pamięci – bardziej chyba dla siebie niż na potrzeby tej strony – pięknych zdjęć z plaży. I gdy pamięć zawiodła, pomogła wyszukiwarka. Znalazłam tę sesję. Pełnia lata 1962 roku. Ostatnie tygodnie życia Marilyn Monroe. Trudno wywnioskować ze zdjęć wykonanych na plaży w Santa Monica. Jest na nich piękna, uśmiechnięta, beztroska i wolna. Ale w końcu była aktorką…

George Barris, autor tej sesji, przyjaźnił się z Marilyn od lat. Zrobiła na nim wielkie wrażenie. Nie swoją urodą czy sławą. Tym, jak bardzo była normalna, zwyczajna. Chociaż nigdy nie miał wątpliwości, że patrzy na najbardziej niezwykłą kobietę swoich czasów. A Barris napatrzył się na największych. Przed jego obiektywem stali i Frank Sinatra, i Marlon Brando, i Elizabeth Taylor. Monroe sfotografował po raz pierwszy w 1954 roku. Po raz ostatni, osiem lat później. To właśnie ta sesja, tak zwane The Last Photos.

Barris, wstrząśnięty śmiercią Monroe, długo nie chciał upublicznić tych zdjęć. Powstało ich zresztą więcej, Monroe pozuje w kostiumie kąpielowym, w oceanie, niezmiennie uśmiechnięta, chociaż historia dopisała tej radości mnóstwo bolesnych kontekstów. Ale to właśnie te zdjęcia, gdy pozuje w zielonym ręczniku kąpielowym, są tymi najsłynniejszymi. To zdjęcia ostatnie z tych ostatnich.

m1

Zostawiam Was z nimi. Zostawiam Was z Marilyn.

4 thoughts on “Marilyn.

  • 24/03/2016 at 20:02
    Permalink

    Naprawdę cudowne zdjęcia. Niech nadchodzi lato:)

    Reply
  • 24/03/2016 at 21:37
    Permalink

    Dziękuję. Piękna kobieta i patrząc na fotografię zapomnieć można chociaż na chwilę o smutnych dniach dla Trójki …

    Reply
  • 31/03/2016 at 05:27
    Permalink

    Świetnie opisała losy MM w swojej powieści J.C Oates ” Blondynka” obraz kobiety, która niewiele pragnęła od życia. Chciała być kochaną i być kochaną. Smutny obraz pięknej kobiety, niewiele mający wspòlnego z ikoną popkultury

    Reply
  • 28/05/2016 at 22:07
    Permalink

    Może kiedyś przyjdzie czas na Audrey Hepburn? Jeśli nie w kategorii ‚DNA stylu’ to jako osobny wpis?:)

    Reply

Odpowiedz na „FilipAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *