Kiedy piszę te słowa, w bliskiej odległości leży notes wypełniony moimi rysunkami. Kilkadziesiąt stron zapełnionych białymi sukienkami. Mojego projektu. Czekają na odwagę, czekają na czas, czekają na wiarę i nadzieję, czekają na dobry moment. Nie wiem, dlaczego widzę „moją” kobietę w białym jedwabiu. Jest to wizja kompletnie niepraktyczna. Ale tak. Widzę ją w złotych szpilkach – sandałkach i w białej jedwabnej sukience. Wychodzącą z legendarnego Studio 54, ale dziś. Bo moja kobieta nie żyje przeszłością. Nie żyje też praktycznie, to trzeba powiedzieć sobie od razu. Jedwab jest trudny, wymagający, trzeba dbać, trzeba uważać. Odwdzięcza się przyjemnością na skórze. I tym jedynym w swoim rodzaju czymś, gdy układa się na ciele, gdy zaczyna grać z jego linią, subtelnie oplatać. Nie wiem nic o życiu, ale o jedwabnych sukienkach wiem wszystko. I, nie licząc nagości, są najlepszym co może mieć na sobie kobieta, która uwielbia to, że jest kobietą. Inne mnie nie interesują, i tak nigdy nie będą moimi klientkami.
I w tym przepełnieniu inspiracjami i pomysłami, oko pragnie tylko więcej. Stąd z taką przyjemnością – to oczywiście nie tylko jedwabie – zobaczyłam tę okładkową sesję majowego numeru brytyjskiego „Harper’s Bazaar”. Numeru w całości wypełnionego miłością (maj to często w brytyjskiej prasie miesiąc tematyki weselnej), w tej najbardziej romantycznej formie – mnóstwo w nim wspomnień szczęśliwych panien młodych, wspomnień ich pięknego dnia. I gdzieś ta wyjątkowość tych chwil przechodzi też na strony poświęcone modowym sesjom, a tu prezentuję tę główną, „Young Hearts Run Free”. Młodość i niewinność, tak często kojarzone z białą sukienką. Jak niesłusznie! Stąd ten perwersyjny urok białej sukienki. Czerwony jest przy niej tak ordynarny. Czarny – tak ograny. A biel… Wciąż potrafi skołować odbiorcę. Lekką przejrzystością, delikatnością, która może przybrać najbardziej dezorientujące formy. Do tego wciąż nie jest oczywistym wyborem wielu kobiet. Boją się tego koloru, bo optycznie powiększa sylwetkę, bo jest wymagający – wszystko się odznacza pod, bo kojarzy się grzecznie i ze szkolną akademią, bo widać każdą plamkę. Nie raz i nie dwa będę tu jeszcze komponować odę do białej sukienki. Na razie zostawiam Was z dziewczynami i ich tajemnicą…
Young Hearts Run Free, „UK Harper’s Bazaar”, maj 2018.
Zdjęcia: Agata Pospieszynska
Stylizacja: Charlie Harrington
Modelki: Bianca Redmerski, Bibi Abdulkadir, Charlotte Lindvig, Saska Ingham
I tak, muszę dodać tutaj post scriptum. Theo Wenner i jego interpretacja przepięknej piosenki The Black Keys, „Weight of Love”. Niewinność w białych sukienkach. Tajemnica w białych sukienkach. Niedopowiedziane w białych sukienkach. Coś o kobiecie.
Nigdy tak nie myślałam o białej sukience. Zwłaszcza w zestawieniu z czerwienią i czernią.
A może zdjęcia tych szkiców opublikować? :) Tak podpowiadam. :)
Kupiłabym Pani sukienkę :)
Komentarz idealny <3 :)
Czy to na pewno biały? Widze jedną sukienkę w bieli,
a reszta to raczej off white, ivory, kremy i jasne beże…
Piknik pod wiszącą skałą!
Moja pierwsza myśl była taka sama – Piknik pod wiszącą skałą!
Zawsze myślałam, że zamienię kolor czarny kiedy spotkam jeszcze ciemniejszy od niego…z biegiem lat coraz więcej mnie w bieli…
Uwielbiam biel!
W total looku wcale nie pogrubia, wręcz przeciwnie wyszczupla i dodaje światła i świeżości. Czyżby po erze wampirów* nastanie era aniołów?
*mam na myśli tutaj szeroko zakorzenioną erę wampirzych Zmierzchów, True Blood i innych odniesień grozy
Ach no i oczywiście!
First Aid Kit w teledysku do Ghost Town. Siostrzaność, świeżość i niezwyczajność w zwyczajności
Pani Anno!
Uwiodła mnie Pani tym tekstem! Czytam już któryś raz i sama nie wiem, co aż tak bardzo mnie w nim fascynuje. Pewnie te cztery słowa: biały, sukienka, niepraktyczny, jedwab. Już jestem Pani klientką, chyba nie można mnie złapać bardziej. Co prawda moja przygoda z jedwabiem dopiero się rozkręca, ale jeśli chodzi o białe sukienki to jestem mistrzynią ;) i to nie tylko na tle przeciętnej kobiety, która ma chyba dwa „białe momenty” w życiu – pierwszą komunię i ślub. Ileż ja mam historii o tych białych sukienkach, ile wspomnień, ile szalonych imprez, ile uwodzicielskich eskapad… Kobieta w białej sukience to ta, która naprawdę wie, jak cieszyć się życiem, no i modą. I ta niepraktyczność, czy może być coś lepszego? Przeglądałam właśnie moją kolekcję białych sukienek (niestety żadnej jedwabnej, mam nadzieję, że pierwsza będzie od Anny Gacek – przeczuwam coś naprawdę cudownego) i przypomniały mi się te wszystkie przedziwne poradniki na temat tego jak nasza garderoba powinna być dostosowana do naszego trybu życia, bo z tym miałam problem – moja szafa zawsze wyglądała (i wciąż wygląda – nie dałam się dobrym radom) jakbym większość życia spędzała na różnych radosnych eventach niemających nic wspólnego z „normalnym życiem”, podczas gdy ja w takich ubraniach chodzę normalnie – do pracy, na wycieczki, na kawki… A potem zerknęłam na Pani Instagrama i przeczytałam o chodzeniu w wieczorowych kreacjach do pracy :) I tak bym chciała, żeby większość dziewczyn i kobiet w Polsce ubierała się też dla Przyjemności, nie tylko do okazji, wygody, budżetu, nastroju itp. Tak mało osób rozumie właśnie tę szczególną przyjemność jaką mogą dawać ubrania, dlatego tym bardziej doceniam Pani bloga – dziękuję za wszystkie myśli, refleksje i spostrzeżenia jakimi się tu Pani dzieli (i po cichu marzę o jakiejś „jedwabnej historii”).
Pani Agnieszko, krótko – LOVE :)