Kilka dni temu przemknął mi w sieci obrazek pani, która wyglądała… dziwnie. Tak dziwnie, że zostało mi to w głowie, w folderze, cóż, karykatur, tych momentów, kiedy mieszanka osobowości i osobliwości idzie w złą stronę. Są takie niefortunne wyjścia, to zdjęcie na przykład zawsze poprawia mi humor, jestem całym sercem (piersią?) za swobodą wyrażania siebie i za nie ocenianiem kobiet przez pryzmat tego, ile pokazują, a ile zakrywają. Ale przyznacie, jest coś zabawnego i słodko niedorzecznego w kontraście Nicki Minaj siedzącej z wywalonym biustem obok kompletnie nie zrobionych Paryżanek, Caroline de Maigret i Lou Doillon. Kiedy myślę o różnicach między francuską popkulturą, a amerykańską, od razu mam przed oczami to zdjęcie.
A to świeże, o to, to z kolei nieszczęśliwa zbitka dwóch bardzo charakterystycznych projektów na sezon jesień/zima 2017. Prosto z pokazów Gucci – kombinezon oraz Saint Laurent – buty. Osobno – szczególnie kombinezon, marzenie. Do swetrów, do jeansów, do jedwabiu, do ciężkiej kraty – dla osób kreatywnych cała frajda stylizacji. Ale razem – jeden z tych estetycznych momentów, których nie lubię. „Mam na sobie, bo mogę, bo mnie stać, bo mogliście mi zazdrościć tylko jednej z tych rzeczy, a ja mam nawet dwie”. I ta ostentacja marki, aktualności, „trendu” (jak ja nie cierpię tego słowa), robi z tego całość wulgarną. Ale niewątpliwie zapadającą w pamięć, skoro do tego wracam. Wtedy, gdy zobaczyłam to zdjęcie, od razu identyfikując ubiór, pomyślałam, że pewnie – w dużo lepszym wydaniu – sporo będzie w tegosezonowych magazynach takich „total looków”. Ale przyznam, nie wpadłabym na to, w którym piśmie zobaczę mój ulubiony.
Z „Lui”, francuskim magazynem dla panów, mam w ostatnich miesiącach skomplikowaną relację. Erotyczny charakter tytułu nigdy mi nie przeszkadzał (przeciwnie), ale ostatnio miałam wrażenie, że dobry smak i wyczucie opuściły redakcję. Że sesje zamiast lekkich i wesołych były dosłowne. A zamiast wyrafinowanych, nieskomplikowane. A tak jak uwielbiam erotykę, tak od pornografii mnie… Nie mogę powiedzieć, że odrzuca, bo to nieprawda, ale odrzuca wtedy, gdy jest mi podawana w woalce czegoś eleganckiego. Tego nie lubię, bo w „Lui” chcę zobaczyć kobietę w pełnej kontroli – nawet jeśli w pełnym negliżu.
W jesiennym numerze tytułu zachwycił mnie klimat tej sesji, „Prototype”. Wnętrze. Światło. Kobieta. Ubiór, wreszcie jego brak. I tajemnica. Gdzieś w vip roomie nocnego klubu. Dla kogoś, przed kimś. Wyobraźnia chce iść dalej, a to już zasługa autorów sesji. Brazylijska modelka Raica Oliveira na jej potrzeby stała się aktorką przed obiektywem Gaspara Noé. Piękna jest kontrola tych zdjęć, ta celebracja ciała, zmysłowości, całej tej gry. I chyba podoba mi się bardziej, niż ostatni film Gaspara…
Foty i tekst super. Ale tutaj spokojnie, nie jak u Marilyna Mansona – „Say10”. Akurat dzisiaj tu wpis na blogu, a klip na YT mogłem porównać.
Love do mnie akurat przemówił. Nie potrafię stwierdzić czy mi się podobał, bo to raczej nie jest film do podobania. Ale mam właśnie obok siebie ze 2 historie, które jak by złożyć z moją prywatną, to mogłoby powstać coś na kształt Gasparowego scenariusza. Ale dziś tu o zdjęciach – absolutnie piękne. Czuć powiew luksusu, a nie trąci kiczem, choć widać na zdjęciu w tekście, że mogłoby – i to boleśnie. A ciąg dalszy tej historii dopowiada się sam.
Kto jest w tym kombinezonie na pierwszym zdjęciu?
Keyshia Kaoir
Dzieki za wyręczenie autorki :)
Mmmmm, naprawdę piękne zdjęcia wyszły.
Pani Aniu, a widziała pani rozmowę Ellen DeGeneres z Nicki zaraz po Paris Fashion Show? Ellen pokazała tam jeszcze lepsze zdjęcie, gdzie wszyscy obok Nicki patrzą gdzieś w lewo i skomentowała „tak jakby tam mogło być coś bardziej interesującego”. :D :D :D
Tu link do tego filmiku: https://www.youtube.com/watch?v=3m5FqW_rXtU
Cóż, widziałam ostatni film Gaspara, na pewno nie można wobec niego przejść obojętnie, tak jak szokuje tak zapada w pamięć.. Co do zdjęć od razu zwróciły moją uwagę, coś pięknego!